Wieczna Walka
Pół pleców mu poczerwoniało. Ledwo powstrzymał się od krzyku.
-Cholera!-wrzasnął Jerhyn.-To nie działa!
Offline
W tym momencie usłyszeli skamlenie psa.
//Psa //
-Strażnicy się tym zajmą...-mruknął Cain.
-Nie. Idź to sprawdź!-krzyknął.
Miał złe przeczucia.
Offline
-Zrób coś z tym...-jęknął oglądając plecy.-Wykituję tu...
Cain zniknął mu z oczu. Poszedł do podziemnych korytarzy.
-Będzie w porządku...-mruknął Jerhyn i zaczął grzebać w swojej torbie.
Offline
-Cholera, Jerhyn, gdybym jeszcze mógł sie ruszyć, do bym ci te krzywe ręce powyrywał...
-Ale co ja mogę zrobić?!-krzyknął zrozpaczony Jerhyn.-Antidotum tylko zaszkodziło!
Offline
W tym momencie Cain wszedł z wilkiem. Zabarykadował ich w sali tronowej i puścił wilka.
-Jerhyn!-krzyknął Cain i rzucił mu kryształ.
Spojrzał na wilka.
Offline
Spojrzała na kryształ . Nie ! Uderzyła łapą w ziemie . Zaczęła iść w stronę Jeryha rzucając mu błagalne spojrzenie . Kiedy byłą przed nim zaczęła skomlić . Daj mi go proszę !
Offline
To Saph. Co ty pieprzysz? Uwierz.
-Jerhyn... Daj kamień. Wilczycy.
-Skąd wiesz...
-Daj!
W tym momencie zgiął sie z bólu.
-I zrób coś z tym!
Offline
Złapała kamień i spojrzała na tadashiego . Podeszła do niego a kamień uniósł się nad jej głową . Liznęła chłopaka w polik . Złapała kamień i wybiegła .
z.t
Offline
Uśmiechnął się.
-Daj mi to debilu...
Wstał i wziął od Jerhyna fiolkę z antidotum.
Offline
-Nic nie wymyśliliście?-zapytał Cain, podchodząc do nich.
-Nie. Będę musiał iść do zamku i poszperać w księgach... Nie wiem, co to za rodzaj trucizny-powiedział Jerhyn patrząc na niego.-Wiem, że jest silna, a on w jakiś sposób na razie ignoruje jej działanie-podszedł do drzwi.-Nie ruszaj się stąd. Zwłaszcza na pustynię.
Wyszedł.
Offline
Wymienił z Cainem spojrzenia.
-Na pewno dobrze się czujesz?-zapytał Cain, siadając na ramieniu tronu.
-Tak. Już lepiej.
Cain uniósł brwi.
-Czyli mogę cię wysłać w poszukiwanie Diablo...
-Żartujesz? Ja zginąłem sześć razy...
-Siedem-poprawił go Cain.
-Chyba wiem lepiej...
-Masz ranę jeszcze pomiędzy żebrami.
-A no tak...-westchnął.-Siedem.
-Siedem jest cyfrą mocy Piekieł i Siedem jest liczbą Wielkich Wcieleń Zła. Jeśli wyślę cię do Wrót Piekieł wrócisz z sześcioma śmiertelnymi ranami...
-Skąd ty to wiesz?
-Przecież żartuje.
Offline
-I tak muszę zniszczyć Diablo. Mefisto dlatego że jest najsłabszy zostanie na koniec...
-Nie ignoruj mocy Pana Nienawiści-warknął Cain.-Może być potężniejszy niż ci się wydaje. Ma władzę nad zmarłymi. Może przyzwać ich do siebie w każdym momencie.
-Ale i tak Diablo zniknie pierwszy... Grozi Saph. Musze go powstrzymać.
-Nie zapominaj o Azmodanie i Belialu. I Andariel.
-Andariel też pokonałam... Tylko że Hunter na tym ucierpiała.
-Idź się przyszykuj.
z.t
Offline
Rzucił Cainowi zwój i opadł bezsilnie na mniejszy tron po jego prawej stronie.
Offline
-Tadashi...?
Cain ukląkł przed jego tronem, kładąc mu dłonie na kolanach.
Przez jego ciało przebiegł dreszcz, a potem poczuł ból w każdym ciele. Jakby każdy jego nerw był porażony prądem.
-Nie dotykaj...-syknął przez zaciśnięte zęby i zamknął oczy.
Offline
Każda żyła na jego rękach i szyi stała się widoczna. Krzywiąc się z bólu ściągnął tarczę i zbroję. Odwrócił się do Caina plecami.
Cain wydał zduszony okrzyk przerażenia.
Rany krwawiły niemiłosiernie, a skóra wokół nich pozieleniała.
-Zrób coś... nie wytrzymam...-syknął zaciskając palce na oparciu tronu.
Offline