Wieczna Walka
W nocy wydaje się naprawdę mroczny. Ośnieżone świerki, niczym małe igiełki wśród szczytów.
Offline
Smoczysko leciało nad lasem .
- Na pewno ? - spytał
- Na pewno . - warknęła .
Zeskoczyła na jedno z drzew.
- Leć do domu ! - krzyknęła
- uważaj na siebie ! - odkrzyknąłi odleciał .
Zeskoczyła z drzewa i zaczeła iśc lasem .
Offline
Szła dalej spokojnie ścieżką przez las . używała magii by było jej ciepło . Ruszyła do wioski .
z.t
Offline
Ogier galopował przez las. On trzymał sie jego grzywy, leżąc pół przytomny na jego grzbiecie, a łzy zamarzały na jego policzkach.
Spokój! Spokój! Zatrzymaj tego konia, nie wiem gdzie jesteśmy! Ej! Słyszysz mnie?!
Las stawał się coraz gęstszy i mroczniejszy. Wtedy ogier spłoszył się. Stanął dęba, zrzucając go z siebie.
Uderzył w drzewo, tracąc przytomność, a koń zniknął gdzieś pomiędzy drzewami. Śnieg zaczął sypać i momentalnie stało się zimniej.
Nie, nie, nie! Wstawaj! Zamarzniesz pod tym śniegiem! Cholera, czemu ja zawszę tracę głowę w takiej chwili! Zimno...
Offline
Koń jechał jeszcze szybciej niż zwykły . W końcu ujrzałą go . Zeskoczyłą z konia mimo bólu i podeszłą do niego . Uklękła przy nim .
- Tadashi ... - szepnęła i przytuliła go do siebie .
Offline
Saph! Saph! Błagam, zabierz tego idiotę! Albo najlepiej go zabij, nie będę już nim związany! Proszę!!!
Śnieg lekko go przysypał, przez jego ciało przebiegały dreszcze. Był niesamowicie blady i zimny.
Offline
Włożyła go na konia . Wskoczyła za nim i przytuliła go . Pognała do swojego tajnego miejsca .
z.t
Offline
z.t
Offline
Nie wiedział jak znalazł się w lesie. Po prostu tam był, siedział pod drzewem i pozwalał, by przysypywał go śnieg.
Wpatrywał się w tą przerażającą biel przed sobą. Na twarzy zamarzały mu łzy, a mokre oczy już od dłuższego czasu piekły go od zimna.
Zabił ją. Saphirę. Tak jak było w jej wizji.
Zacisnął powieki, a spod nich wypłynęło jeszcze kilka perlistych kropel, a potem zasnął.
Offline
Dostała się ... udało jej sie dostac do jego snów .
Usiadła na środku polany . W prawej dłoni obracała sztylet . Miała na sobie czarną sukienke bez ramiączek i wianek z krwistoczerwonych róż .
Offline
Chciał się obudzić. Nie chciał na nią patrzeć. To był dla niego zbyt wielki ból.
Uciekł jak tchórz. I nie miał odwagi wrócić.
Offline
Odwróciła się . Nagle znalazła sie przed nim .
- Dlaczego ? - spytała .
Krew lekko spływała z rany nad lewą piersią .
Offline
Stanął naprzeciw niej i wpatrywał się w jej oczy.
-Dlaczego?-powtórzył.-Ja powinienem zadać sobie to pytanie. Dlaczego po prostu nie dałem Meladi zamknąć się w jakimś odosobnieniu, skoro wiedziała, że tak będzie. Tak Saphira, to wszystko moja wina. Powinienem zostać w Krainie Śmierci. A tak tylko przyciągnąłem duszę jakiegoś demona ze sobą. I widzisz co się stało.
Offline
Pogłaskała go po policzku .
- To nie byle jaki demon ... tylko Marvel i te jego głupawe zaklęcie - powiedziała . - Czuje jak go używa .
Pocałowała go chwile .
- Nie obwiniaj się za moją smierć ... - powiedziała - Ja byłam zbyt zaślepiona by to zauważyć ...
Offline
-Marvel-powiedział cicho.-Dał mi klucz do świata żywych. I popełnił samobójstwo. I będę się obwiniał. Kocham cię, a nawet przez chwilę nie pomyślałem o twoim bezpieczeństwie... Saph, ja...-pocałował ją.-... kocham cię. I zrobię wszystko, żebyś wróciła.
Offline