Wieczna Walka
Saphira zostawiła chłopaka pod opieką pielęgniarek. Nie mieli dla smoczycy dobrych wieści. Strzała była zatruta. No i tam obicia i złamana ręka to szczegół...
Offline
Obudziła się rano . Spojrzała na tadashiego . Podeszła do niego i usiadła obok niego na łóżku . Pochyliła się i pocałowała go mimo wszystko . Po chwili dotknęłą rany i wsypała tam jakiś proszek .
- To usunie trucizne - powiedziała ze łzami .
Położyła mu kartkę obok na stoliku .
" tadashi ... przepraszam ... Nie tak to miało wyglądać . Przykro mi ale ... Nigdy więcej nie ujrzysz już mnie i Tashy ... Tasha nie żyje ... a ja ... odchodzę ... dzisiaj pod wieczór pożegnam się ze wszystkimi ... Furia zostaje ... poradze sobie sama . Kocham cięi ta noc która razem spędziliśmy byłą najmilszą noca jaką mogłam mieć ... Mam nadzieje że nie zapomnisz o mnie ... Twoja Saphi . "
Odsunęła się i wyskoczyła przez okno .
z.t
Offline
W tym samym momencie gdy go pocałowała obudził się. Nim zdążył coś powiedzieć zniknęła... Usiadł na łóżku i sięgnął po kartkę. Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale słowa nie przeszły mu przez gardło. Zacisnął tylko powieki, pozwalając by łzy płynęły.
Offline
Zgniótł list w kartkę i cisnął nim przed siebie. Zerwał się z łóżka i wyszedł przez okno.
Masz złamaną rękę. Nie zemdlej mi tu.
Pognał do domku nocy.
z.t
Offline
Położył nieprzytomną Kathleen na łóżku i skinął na lekarzy.
Offline
Weszła do środka i położyła kath na łóżku . Zaczęła rozmawiać z pielęgniarką . Po chwili skineła głową i stanęła przy oknie .
Offline
-Nic jej nie będzie-mruknął do Saph.
Skrzyżował ręce na piersi, opierając się o parapet.
Offline
- Mam nadzieje ... - mruknęła .
Zaczęła paznokciem drapać parapet .
Offline
Uśmiechnął się do niej. Jego ręka powędrowała do kieszeni.
Znieruchomiał.
Nie było tam szkatułki.
Offline
Yahiro i Kali wbielgi do lecznicy .
- Kath ! - pisnęła kali .
Dziewczyna ichłopak usiedli obok niej .
- Nic jej nie będzie powiedziałam .
Zaczęłam dalej drapać parapet .
Offline
-Przestań.
Złapał ją za rękę.
-Skąd wezmę pieniądze na odbudowę lecznicy?
Offline
Zamilkła . Spojrzała przez okno na las .
- Idę sie przejść - wyrwała ręke z jego uścisku . Spotkanie ? Nie ... ty na prawdę chcesz zostać sama ...
Wyszła z lecznicy i poszła do lasu .
z.t
Offline
Wciąż był przerażony. Starał się przywołać szkatułkę. Na próżno. Albo ktoś ją ma, albo jest za daleko. Ale zgubił ją w lesie. Powinna się pojawić.
-Ktoś ją wziął...-mruknął.
z.t
Offline
Widmowy koń zniknął. Wziął z lecznicy jakąś maść na obtłuczenia i rany i poszedł do swojego gabinetu.
z.t
Offline
-Będziesz musiała trochę poleżeć-stwierdził medyk.
-Co?Nie mogę!-wykrzyknęłam.
-Możesz!-powiedziała Estera.
Tęskniłaś za mną?
O...nagle się zjawiłaś?!
Mówiłam że jak nie umrzesz...
Zamnij się!
Weź maść i wyjdź
Dlaczego miałabym ci ufać?!
Komuś musisz...nie dyskutuj!
Westchnęłam i spojrzałam na medyka.
-Poproszę maść,moja ciocia ma mały zapas leków-powiedziałam biorąc małą buteleczkę z półki.-Estera...
Nie musiałam nic mówić.Zrozumiała.
z.t
Offline