Wieczna Walka
Wbiegł na polanę i zobaczył ja na drzewie. Nic, co było wokół go nie obchodziło.
Zatrzymał się, ślizgając w błocie, zaszczekał kilka razy i zaczął podskakiwać do góry.
Masz siłę zmienić się z powrotem? Zaraz... siły niech się zregenerują.
Offline
Leżała dalej . Byłą nieprzytomna . Jej jedynym pragnieniem była śmierć ...
Offline
Zmienił się.
Miał mroczki przed oczami. Nie wejdzie na to drzewo... za Chiny.
-Saph!-wrzasnął.-Saph, wróciłem! Jestem tu! Żyję!
Offline
Otworzyła gwałtownie oczy .
- CO ?! - krzyknęła głośno .
Przez to zsunęła się z gałęzi i spadła .
Offline
Oczywiście ją złapał. Odstawił ją i nie czekając na nic, zatracił się w pocałunku.
Tego tak bardzo pragnął.
Jedną ręka ją do siebie przyciągał, a drugą wplótł w jej włosy.
Offline
Na samym początku nie wiedziała co się dzieje . Ale te usta poznałą by wszędzie .
Złapała go za policzki i przycisneła do siebie mocno .
Offline
Przytulił ją do siebie mocno, głaszcząc po włosach i plecach, a po jego policzkach spływały łzy.
Nawet nie chciał ich powstrzymywać.
Offline
- Myślałam ... -szepnęła .
Ej saph ... ty ...
Mimo wszystko stałą teraz całując go nadal .
Offline
-Bo to prawda. Umarłem. Ale wróciłem... a to tylko dlatego... że Marvel się poświęcił-szepnął.
Offline
Z jej oczu poleciały łzy .
- Zabije ... zabiłam ... zabiłam ją - szepnęła odsuwając się od niego .
Złapała się dłońmi za gardło jakby chciała się udusić .
Offline
-Nie mówię, że dobrze zrobiłaś...-złapał ja za ręce i otulił ramionami stając za nią.-Ale jestem tu... i tylko to się liczy. Że jesteśmy tu razem...
Offline
- Ale ... - jęknęła .
Na jej twarzy pojawił się smutek .
Offline
-Saph, na litość boską, dla ciebie pobiłem archanioła!-parsknął śmiechem i pocałował ją koło ucha.
Offline
Uśmiechnęła się i zaśmiała się . Jej serce powoli wracało do normy . Zamruczała niczym kot .
Offline
-Wciąż nie mogę pojąc, jak to się stało...-wyszeptał jej do ucha.-To się stało tak szybko... w Krainie Śmierci... spotkałem Trevora. Nie mogę uwierzyć... że udało mi się wrócić.
Offline