Wieczna Walka
Usiadł i spojrzał w jej stronę. Gdy zniknęła znów zgiął się wpół z bólu.
Jaki on jest wytrzymały! Jesteś, a jakże. A teraz, jeśli łaska, konaj szybciej, chcę przejąc twoje ciało.
-Jesteś głupcem-wydyszał.
Co jest do...
I nagle wszystko się urwało. Cisza.
A ta cisza jeszcze bardziej go przerażała niż obecność demona...
Offline
Ach, no tak. Wszystkiego najlepszego. No i... będziesz mieć coś wspólnego z drogim Decardem. Datę śmierci.
Offline
-Nie... Nie!
Co mi możesz zrobić? Wyłamałem moc z odłamka kamienia duszy w twoim mieczu. A mojego kamienia nie dostaniesz... póki ja go strzegę.
-Zobaczysz... zemszczę się.
Jakie to dołujące... Zginąć w swoje urodziny. Takie żałosne...
Offline
-Nie...-szepnął i uderzył głową w ścianę.
Tak. Ty umierasz, nie czujesz tego? a wiesz, chętnie bym cię pocieszył, ale to cię chyba nie zadowoli. Twoja ukochana znalazła mojego brata.
Offline
I będziesz tak na nią czekać? Przecież ona i tak nie wróci... Wie nawet o tym Tyrael... Ja na prawde nie mam co robić... Siedzę tu nad tobą, podczas gdy mogę się pobawić z twoim kolegą...
-Nie... proszę.
Czyżbyś się złamał? Nawet nie wiesz jaką to daje satysfakcję... Siedzisz tu... umierasz... i błagasz mnie o litość... Nie Tyraelu, nie zamknę się.
Offline
-Nigdy więcej-warknął.-Dałbyś sobie spokój, co? Już wszystko mi zabrałeś... Wszystko.
Decard Cain był dla ciebie wszystkim? Mogę ci zabrać ją... Obóz... W każdym momencie mogę ci zabrać konia, który stoi pod grobowcem. No i jeszcze króla Anukis...
-Więc zabij mnie teraz. I rób co chcesz. Byle żebym nie musiał na to patrzeć...
Dobra.
-Żartowałem!
Masz nastrój do żartów? To że jeszcze żyjesz, to znów dzięki mnie, bo z tobą się lepiej rozmawia niż z Tyraelem...
Offline
-Więc możemy jeszcze trochę tak pogadać-warknął.
Zagwizdał i do komnaty wpadł Darinio. Wskoczył na niego, jakby zupełnie zdrowy.
-Dziękuję ci Baalu!-wrzasnął i kopnął konia.
z.t
Offline